Ojcowska Gwiazda
Wypadliśmy do Ojcowa. Kiedyś połączyły nas dwa rodzinne podwórka, które tak długo wspólnie deptaliśmy że udeptaliśmy z niego jedno wspólne za którym rozglądamy się do dziś. No i ostatnio wypatrzyliśmy je właśnie w Ojcowskim Parku ścigając po drodze kozy z Pacanowa. Iskrzyło jak zwykle. Między rundami poszczególnych gier beztrosko rzucaliśmy sobie zdrowiem po gardłach a racjami po oczach i chyba nie bylibyśmy sobą gdyby raz w czas komuś się nerwy nie urwały ze smyczy. Nasze mentalne klingi lubią się ostro potarmosić. Tak dla dobrej kondycji naszego udeptanego podwórka. Ale uwielbiamy ten sport. Zwłaszcza, że nie chodzi w nim o gole ani metę ale o zdobyte punkty, którymi sami dla siebie jesteśmy. Szkoda, że akurat w Ojcowie zabrakło kilku z nich ale co się odwlecze to gdzie indziej się znajdzie. Zwłaszcza, że Łysa Gwiazda nam sprzyja..